To był mój pierwszy raz :) Długi czas oczekiwałam tych targów i
wcale nie żałuję, że się na nie wybrałam. Odbywały się one 27 i 28 września w
Warszawie i na szczęście miałam bardzo blisko, dlatego nie brałam pod uwagę
opcji, że może mnie na nich nie być. Niestety nie zrobiłam żadnych zdjęć, a
przecież mogłam wcześniej pomyśleć, żeby pokazać Wam jak to wyglądało... Teraz
mogę Wam tylko to opisać i powiedzieć jakie są moje odczucia.
Od razu też nadmenię, że zdobycze pokaże w kolejnym poście i trochę Wam o nich opowiem.
Od razu też nadmenię, że zdobycze pokaże w kolejnym poście i trochę Wam o nich opowiem.
Targi zaczynały się o godzinie 10. Na miejscu byłam wraz z moją
kumpelką ok. 10.30 i były całkiem spore kolejki do kas biletowych. Na szczęście
kupiłam bilety wcześniej, przez internet, więc nie musiałam stać w kolejkach.
Oczywiście nie obyło się przy wejściu bez komplikacji, bo Eliza Mądra Głowa
zapomniała wziąć z domu biletów :) Na szczęście panie i pan w informacji nie
robili problemów, odszukali mnie w systemie po nazwisku i wprowadzili nas obie
przez bramki. Nie trwało to dłużej niż 5 min, także obsługa targów miała u mnie
dużego plusa.
Sama hala targowa nie była jakoś szokująco wielka. Tak naprawdę
obeszłyśmy wszystkie stoiska i zrobiłyśmy zakupy w jakieś 2 godziny z niedużym
hakiem. Nie zatrzymywałyśmy się przy każdym jednym stoisku, bo wtedy
rzeczywiście mogłoby to zająć cały dzień. Było tam bardzo dużo firm z
produktami fryzjerskimi, produktami do paznokci i kosmetykami do ciała. Stoisk
z kosmetykami do makijażu było dla mnie za mało.
Z takich ważniejszych, to na początek znalazłam stoisko Maestro,
gdzie było bardzo tłoczno i trzeba było się przeciskać, żeby cokolwiek
zobaczyć. Panowie mieli tam bardzo duży wybór pędzli, ale minusem było to, że
trzeba było się pytać za każdym razem o cenę, więc wyglądało to tak, że pytałam
"A ten? A ten? A tamten?". Osobiście bardzo tego nie lubię. Mimo
tego, najwięcej pieniędzy zostawiłam właśnie firmie Maestro i z tego co się
zorientowałam, zrobiłam niezły interes. Po powrocie do domu, gdy spojrzałam na
ceny pędzli w drogeriach internetowych, to okazało się, że pędzle zakupiłam
taniej nawet o 10-20 zł za sztukę. Małe pędzelki kosztowały nawet 5 zł! Także
opłacało się, Kochani, jak nie wiem co.
Oprócz tego, zrobiłam małe zakupy w Flormarze. Interesowały mnie
ich kosmetyki, bo mówi się o nich w sieci dużo dobrego. Nastawiałam się na
zakup różu Pretty Compakt Blush On, takiego, w którym połowa to róż, połowa to
bronzer, ale okazało się, że wszystkie bronzery mają drobinki, a ja za nimi nie
przepadam. Kupiłam za to kredkę do brwi i konturówkę do ust, bo spodobały mi
się ich kolory. Zapłaciłam za nie niedużo, bo po 10 zł za sztukę. Moje
wrażenia po kilku użyciach są niezwykle pozytywne.
Poza tym, kupiłam puder na stoisku
Paese, bo tam znalazłam coś odpowiednio żółtego. Wybrałam półtransparentny puder
prasowany w kompakcie. Marta, która ze
mną była, też chciała kupić puder, ale okazało się że, dla jej opalonej na
wakacjach twarzy, odpowiedniego koloru mogła szukać tylko wśród ich bronzerów
:o Na szczęście znalazłyśmy odpowiedni we Flormarze, a przy okazji wybrałyśmy
jej jakiś fajny bronzer. Za 32 zł kupiła 33g produktu niezłej jakości. Szkoda
tylko, że pomimo tego, że większość firm obniża ceny produktów na targach, ceny
na stoisku Flormar nie różniły się wcale od tych normalnych.
Musiałam odwiedzić też stoisko Make-up Trendy, żeby kupić nowy numer i zrobiłam straszną głupotę, bo nie mam poprzedniego, a zapomniałam go kupić. Razem z czasopismem dostałam czarną kredkę do oczu.
Miałam
też przyjemność wypróbowania kosmetyków Bikor i jest to moje marzenie, bo teraz
nie mogę sobie na nie teraz pozwolić. Najbardziej podobały mi się róże, które miały piękne kolory
i oczywiście Ziemia Egipska. Moje roztrzepanie sprawiło, że nie kupiłam sobie też pięknego pigmentu z drobinkami opalizującymi na niebiesko (którego nazwy nie pamiętam niestety). Oglądałam go, ale było to pierwsze stoisko jakie odwiedziłam i chciałam jeszcze pooglądać zanim coś kupię. W rezultacie zapomniałam o nim i w ogóle go nie kupiłam, a teraz strasznie żałuję.
Oprócz
tego można było liczyć na niższe ceny u Ardell, ale ja akurat mam swój zapasik
rzęs i kleju. Duża
kolejka ustawiła się do stoiska Let's Beauty, które miało w swoim asortymencie
najwięcej kosmetyków The Balm i Zoeva, jak i przy Kryolanie, który z tego co
słyszałam też nie chciał opuścić cen :)
Poza tym
było tam jeszcze kilka stoisk z kolorówką, których aż tak dokładnie nie
pamiętam, choć tak jak mówiłam, żałuje, że nie było ich jeszcze więcej. Poza
sklepikami, była na targach scena Meeting Point, na której odbywały się
prezentacje firm, na które każdy mógł popatrzeć oraz większa scena Hair Show
Point, na której, jeśli się nie mylę, odbywały się mistrzostwa we
fryzjerstwie.
Jestem zadowolona z tego, że wybrałam
się na Targi, bo opłacało się to mojemu portfelowi, a do tego mogłam wypróbować
kosmetyki, których w tej chwili nie mogę mieć i te, które mogłam kupić, ale
miałam co do nich wątpliwości. Na pewno wybiorę się tam znowu na wiosnę.
Podpowiem Wam jeszcze tylko, że lepiej zrobicie jak kupicie bilety wcześniej,
przez internet, bo po pierwsze są tańsze, a po drugie można wejść bez stania w
kolejkach.
Nie byłam i teraz żałuję :-) zazdroszczę tak tanich pędzli z Maestro!
OdpowiedzUsuńMożesz to nadrobić w marcu ;) Dziękuję za komentarz, dodał mi otuchy na początku mojego blogowania :)
Usuńzazdroszczę, że tam byłaś!
OdpowiedzUsuńWięc organizuj się na następne :)
UsuńMuszę w końcu wziąć swoje cztery litery na takie targi. Choć mi się chyba w tym roku nie uda, chciałam jechać do Krakowa (mam bliżej), ale w tych samych dniach są targi kosmetyczne w moim mieście, w Kielcach.
OdpowiedzUsuń