Kilka dni temu wzięłam udział w konkursie na blogu Agata ma nosa , w którym należało napisać, bez jakiego kosmetyku nie wyobrażam sobie życia. Z pewnością istnieje niejeden produkt, bez którego nie mogłabym żyć, ale pomyślałam o rzeczy, która jest moim niedawnym odkryciem i za którą bardzo przepadam. Jest to peeling enzymatyczny Eveline Argan Oil.
Zacznę od tego, że dawnymi czasy wiedziałam, że mam cerę naczynkową, ale niestety kosmetyki i pielęgnacja skóry były dla mnie jeszcze rzeczą trzeciorzędną i nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak moja skóra jest wymagająca i jak należy o nią dbać. Co najgorsze, używałam peelingów mechanicznych! Sądzę, że to bardzo wpłynęło na dzisiejszą kondycję mojej cery. Niestety, pewnych rzeczy, takich jak rozszerzenie naczynek, nie da się cofnąć. Gdy jest mi gorąco lub kiedy jestem zdenerwowana, szybko się czerwienię. Na twarzy pojawiają mi się nie urocze rumieńce, a czerwone placki, które długo nie chcą zniknąć. Odkąd zorientowałam się, że nie mogę używać ostrych peelingów, nie mogę żyć bez peelingu enzymatycznego. Długo szukałam czegoś odpowiedniego, ale nic nie spełniało moich oczekiwań. Aż niedawno przez przypadek trafiłam na peeling Eveline.
Peeling dedykowany jest cerze wrażliwej, suchej i naczynkowej. Posiada m.in. ekstrakt z lipy, który ma działać wzmacniająco na naczynia kwionośne, betainę, która ma działanie silnie nawilżające oraz kwas hialuronowy, mający wygładzać skórę. Zapewne ze względu na ten ostatni składnik, producent określił kosmetyk jako odmładzający. Co prawda mam dopiero 23 lata, ale powiem Wam szczerze, że zaczynają mi przeszkadzać zmarszczki na czole, dlatego cieszę się z tego składu.
Kosmetyk ma konsystencje lekkiego kremu. Bardzo łatwo się go rozprowadza i szybko zmywa. Dodatkowo posiada przyjemny, delikatny zapach, co sprawia, że używanie go jest dla mnie przyjemnością. Skóra po zastosowaniu peelingu rzeczywiście jest gładka, a dodatkowo wyraźnie nawilżona. Jeśli chodzi o niwelowanie zaczerwienień, to nie liczę na to, że jakiś kosmetyk sprawi cud i przestane mieć rumieńce. Sądzę, że tylko zabiegi laserowe mogłyby mi w tym pomóc, dlatego nie będę jakoś wnikliwie oceniać tego aspektu. Mogę tylko powiedzieć, że po zastosowaniu peelingu, cera jest uspokojona.
Jedynym minusem jest dla mnie to, że jego działanie złuszczające nie jest mocne. Okresliłabym je jako średnie. Za to nie podrażnia skóry i nie czuje żadnego szczypania podczas stosowania, co czasem zdarza się w innych kosmetykach. Udaje mi się utrzymać gładką cerę przy stosowaniu go średnio dwa razy w tygodniu. Peeling jest wydajny i ekonomiczny. Używam go od trzech miesięcy i starczy mi jeszcze na kilka aplikacji, a kosztował ok. 12 zł za 60 ml.
Gdybym miała dać mu ocenę jak w szkole, dostałby mocne 4, co jest bardzo dobrą oceną i szczerze Wam go polecam. Sama kupię kolejne opakowanie.
A Wy? Miałyście okazje go stosować? Jeśli nie, to jakie peelingi polecacie?
Nie używałam tego peelingu i w sumie nie używam peelingów enzymatycznych, ani zwykłych ostatnimi czasy, więc niestety nie mam co Ci polecić :) Ale fajnie, że z tego jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Eveline ma w swojej ofercie peeling enzymatyczny :) ja w kwestiach twarzy raczej oddaję się dermokosmetykom, ale skoro tak zachwalasz ten produkt, to może skorzystam :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię mocne zdzieraki, więc stosuję albo peeling kawowy albo masaż rękawicą Kessą wraz z czarnym mydłem, które działa jako peeling enzymatyczny :) Tego produktu Eveline jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńKusicie mnie tym czarnym mydłem ;) ale przez rękawice wolałabym go do ciała.
UsuńLubię większość kosmetyków Eveline, ale tego peelingu nie miałam. Ja używam Biodermy.
OdpowiedzUsuńNie miałam go jeszcze. Szkoda, że nie daje efektu "porządnego złuszczenia". Jednak myślę, że jest wart spróbowana. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzy regularnym stosowaniu jest w porządku. Dawno nie miałam żadnych suchych skórek.
UsuńNie miałam, ale chyba nie spróbuję, jeśli ma średnie działanie złuszczające... Wolę mocniejsze:) Jeśli też takie wolisz to polecam Ci savon noir:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam o czarnym mydle, ale trzeba je stosować z rękawicą i chyba bałabym się stosować jej do mojej twarzy:)
UsuńCos dla mnie! Moja cera to uosobienie wszystkich nieszczęść... Sucha, wrażliwa, atopowa, naczynkowa... Chętnie wyprobuje:)
OdpowiedzUsuńTez kiedys miałam enzymatyczny jednak dla mnie lepsze są mechaniczne, na szczęście moja cera nie jest tak kapryśna jak Twoja:)
OdpowiedzUsuńCo powiesz na wspólną obserwację? :)
Tez obserwuję:)
UsuńJeszcze go nie miałam,przyznam,że jakoś specjalnie mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńPoluję na niego, ale nigdzie nie mogę znaleźć. Na razie używam takiego peelingu z Ziaji - Ulga :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś peeling z Ziaji, ale taki, że trzymało się go całą noc - bez sensu:) Ten kupiłam w małej drogerii w mojej okolicy i nie wiem czy można dostać go w sieciówkach, więc niestety Ci nie podpowiem.
UsuńMiałam enzymatyczne peelingi, ale jednak wolę takie ziarniste, mocniejsze zdzieraki
OdpowiedzUsuńciekawy jest , musze mamie powedziec zeby mi kupila :)
OdpowiedzUsuńhttp://villemo20.blogspot.com